początku jako czterdziestolatka z brzuszkiem, łysiejącego, wbitego w brązowy garnitur. Z teczka pod pachą jeździł codziennie do pracy zatłoczonym autobusem. Nieważne w jakim mieście, w Warszawie czy Nysie Kłodzkiej. Wszędzie to samo. Udaje biznesmena, z teczka pod pachą przemierzając kilometry swojego szczęścia. <br>Postarzał się, przytył. Dumnie powtarza, że dzieci odchowane, niedługo pójdą na swoje.<br>Ten człowiek nigdy nie był na Karaibach, ba, nawet na Słowację nigdy nie wyjechał, chociaż obiecywali wytypować. <br>- Żal w dołku ściska, ale cóż takie jest życie - mówi z goryczą. - Mama zawsze powtarzała, że trzeba pracować, aby coś w życiu osiągnąć. I to najlepiej na państwówce, bo u