Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
przeszedł połowy uliczki, kiedy ze skweru przed kościołem wypadł tłum wyrostków, na którego czele trzech dryblasów o łbach na nulkę. Przed zgrają biegł gówniarz z patykiem nad głową, na którym powiewała tlejąca szmata. Mijali Hansa, wywijali kijami, śmierdzieli spalenizną.
Przystanął i oparł się o mur. Poznali, że cudzoziemiec. Wesoło... do niego, widząc, że się uśmiecha.
- Starą, kurrrwa, zimę - w ogień! i do wody!
- Won z, kurrrwa, Żydówą!
- I śśśślus!
- Górą nasza wiosna!
- Wiwat Fruhlingserwachen!

- Huuuuu!!! - odpowiedzieli osmolonemu celebransowi zasmarkani chórzyści.
Mijali Hansa, popierdując w podskoku.
Szedł na plebanię. Nawet nie usiłował opanować chaosu w swej głowie, gdzie wiosna Botticellego opędzała się
przeszedł połowy uliczki, kiedy ze skweru przed kościołem wypadł tłum wyrostków, na którego czele trzech dryblasów o łbach na nulkę. Przed zgrają biegł gówniarz z patykiem nad głową, na którym powiewała tlejąca szmata. Mijali Hansa, wywijali kijami, śmierdzieli spalenizną. <br>Przystanął i oparł się o mur. Poznali, że cudzoziemiec. Wesoło... do niego, widząc, że się uśmiecha. <br>- Starą, kurrrwa, zimę - w ogień! i do wody! <br>- Won z, kurrrwa, Żydówą! <br>- I śśśślus! <br>- Górą nasza wiosna! <br>- Wiwat Fruhlingserwachen! <br><br>- Huuuuu!!! - odpowiedzieli osmolonemu celebransowi zasmarkani chórzyści. <br>Mijali Hansa, popierdując w podskoku. <br>Szedł na plebanię. Nawet nie usiłował opanować chaosu w swej głowie, gdzie wiosna Botticellego opędzała się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego