i chwilą mrocznego zapadnięcia w siebie kwituje mękę psa. A potem, już odprężony, zwykłym tonem nakazuje Florkowi zakopać zwłoki i sprawdzić, gdzie w parkanie dziura.<br>- Jest, dyrektorze, tam od ulicy.<br>Florek dyszy, bo gdy usłyszał strzały, przydyrdał ze stróżówki ile sił w nogach i płucach, a wierny sługa przecież niemłody; niemłodego już przywiózł go Orłowski z Krakowa, ze swej drukarni, gdzie Florek był portierem.<br>- No i dopiero dziś mi mówisz! Zatkać albo wezwać majstrów, jak sam nie potrafisz!<br>Nawet nie "niech Florek", ale po prostu per ty; taki sposób zwracania się do służby znałem tylko z książek; w moim kręgu nikt