dziennikarzom.<br>Można oczywiście zadać pytanie: tylko co to da? Dla wydawców antyklerykalnego tygodnika wartość Piotrowskiego wzrasta przecież wprost proporcjonalnie do rozgłosu, jaki całej sprawie nadają inne media. Wbrew wyżej sporządzonemu porównaniu nikt we wspomnianej redakcji nie liczy przecież na dziennikarskie talenty byłego esbeka. Ma on przede wszystkim przyciągać rzesze obsesyjnie nienawidzących kleru czytelników, co z pewnością uczyni. Czy zatem lepszą bronią przeciw tej cynicznej grze marketingowej nie byłaby zmowa milczenia i zlekceważenie całej sprawy?<br>Podobne pytania zadawano sobie setki razy. Ostatnio choćby przy okazji prezentacji autentycznych zdjęć najbrutalniejszych zbrodni w miesięczniku &lt;name type="tit"&gt;"Zły"&lt;/&gt;, dostarczonych do redakcji i opatrzonych komentarzami przez pracownika policji