mnie to nie obchodzi. Jestem na wpół świadoma, dygocę. Strofuję się w myślach za zbytnią ekscytację. <br>O dziwo, nawet się orientuję, gdzie wylądowałam. Parkan opasujący klinikę pozostał kilkadziesiąt metrów za mną. Jestem wolna. Teraz już prosto na dworzec. Chociaż tę drogę zawsze przemierzałam w samochodzie i to w nienajlepszym stanie, nieomylnie ustalam kierunek. Powietrze ciągle bardzo ciężkie, rozdygotane upałem. Jestem zlana potem. W gardle mi tak zaschło, że aż mnie dusi i piecze. Oddałabym górę złota, gdybym miała, za jedno rozkosznie zimne, kochane piwko. Ale się spieszę. Biegnę zrywanym truchtem, to maksimum, na które mnie w tej chwili stać. <br>Siedzący w