się nieszczęśliwy wypadek, ale człowiek na noszach miał skrępowane nogi i ręce.<br>Targając całym ciałem, aż skrzypiały sznury, którymi był unieruchomiony, wydawał szeroko rozwartymi ustami skomlący, okropny głos. Grupa przeszła już, kierując się w ślad za prowadzącym ją koliskiem reflektorów, a Rohana, stojącego w ciemności, wciąż dobiegało to nieludzkie skomlenie, niepodobne do niczego, co kiedykolwiek słyszał. <page nr=74> Biała plama światła z poruszającymi się w niej figurkami zmalała, wznosząc się po pochylni, i znikła w ziejącym szeroko wejściu luki towarowej. Rohan zaczął się dopytywać, co zaszło, ale otaczali go ludzie ekipy "Kondora", którzy wiedzieli tyle samo, co on.<br>Minęła dobra chwila, nim oprzytomniał