nie mogę działać przeciw sobie, doprowadzać do takiego rozziewu, a jednocześnie nie zauważałem, że jestem pełen sprzeczności, dla mnie liczyła się wtedy wyłącznie sprzeczność, którą sobie uświadamiałem i której się obawiałem, ta najbardziej zewnętrzna, powierzchowna. <br><br>Wszystko bezpowrotnie ginie, ulega rozproszeniu w wewnętrznym mroku bycia tylko ze sobą. <br>Wydawało mi się niepojęte, że moja izolacja, w pełni rzeczywista i autentyczna, staje się szansą wyjścia z choroby. <br>Porażony lękiem, jaki wywoływało we mnie słowo izolacja, przeprowadzałem się ze swojego słonecznego pokoju w pozycji poziomej, głową do przodu, do miejsca odizolowania, nie spodziewając się, że dopiero tam odzyskam równowagę. W tym osobliwym pomieszczeniu, z