kończyły się już książki i wszystkie znane opowiastki, i te mniej znane, a ja wciąż chciałam więcej, z cierpliwością godna anioła, bez śladu znudzenia wymyślał niestworzone historie: o muszce, która ugryzła domek w kominek, o ogródku, co go rozbolał płotek...<br>Umarł po dłuższej chorobie, gdy byłam już na studiach, zupełnie nieświadom tego, co się z nim dzieje, wychudły, zniszczony, odchodził powoli, bez pośpiechu, umęczony przez odleżyny, z upokarzającym cewnikiem, ani trochę nie przypominał tego przystojnego faceta, który zaledwie kilka lat wcześniej czarował kobiety swoja elegancja i klasa. Przestał rozpoznawać twarze, sufit stał się dla niego magicznym telewizorem, w którym wyświetlano sceny