macocha i patrząc na mnie nieprzytomnym wzrokiem powiedziała: <br>- Stef umiera. Miał nieukończone pięćdziesiąt sześć lat. Zdążył jeszcze, na rok przed śmiercią, wydać córkę za mąż za eleganckiego, sympatycznego, eleganckiego porucznika artylerii konnej. Szwagier nie znał jedynego przesądu ojca. Uważał ony hortensje za kwiaty przynoszące nieszczęście. Kiedy, pamiętam, ktoś ze znajomych, nieświadom tego przesądu, przysłał rodzicom kosz hortensji, ojciec nie wpuścił chłopaka z kwiatami do przedpokoju. W przededniu pogrzebu szwagrowi powierzona została misja załatwienia kwiatów. I oto, wchodząc do salonu by pożegnać ułożonego tam, ubranego już do trumny ojca, zobaczyłem, że sofa na której leżał, tonie w hortensjach. Ustawione w koszach, zwielokrotnione