Zbuduj. Proszę.<br> Oczy pałały mu podnieceniem, był zbryzgany cały wodą, tak że nawet z<br>włosów ściekały mu po twarzy strużki.<br> - Mówiłem, żebyś nie wchodził do morza głębiej niż do pół łydek.<br> - Zbudujesz? Tatuś?<br> - Idź się jeszcze trochę pobaw. Potem ci zbuduję.<br> Odszedł nadąsany, a pewnie i zawiedziony, choć wiedziałem, że<br>niezadługo na powrót przybiegnie. Słońce coraz bardziej zniżało się nad<br>widnokrąg, coraz większe, czerwieńsze, coraz mocniej wyostrzając<br>granicę między morzem a niebem. To morze zatrzymane tam przez niebo,<br>jak i niebo zatrzymane przez morze, spiętrzały się wzajemnie,<br>zachodziły na siebie, tworząc jakby gruby szew, czerwony od czerwonych<br>promieni zachodzącego słońca. Nagle