że może chce mnie tak zostawić za karę za tego zgubionego<br>buta, i krzyknąłem za nią:<br> - Mama!<br> Obejrzała się.<br> - Stój, mówiłam!<br> Doszła do jakiegoś drzewa, pewnie wierzby, bo tylko wierzby<br>spotykaliśmy na drodze, i jakby to ją zatrzymało. Obróciła się i<br>zaczęła iść z powrotem ku mnie, bez pośpiechu już, noga za nogą,<br>rozglądając się z uwagą po polach.<br> - Może i tędy szliśmy - powiedziała zbliżając się do mnie, stojącego<br>wciąż w tym samym miejscu, jak mi kazała. - O, chyba nawet to jaskółcze<br>ziele tu na brzegu rosło. Pomyślałam sobie, masz kurzajkę na ręce,<br>muszę jaskółczym zielem ci ją posmarować. Ale to już jak