romans przybierał na sile. Rozmawialiśmy ze sobą nonszalancko i błyskotliwie. Mówi, że jestem dowcipna i ironiczna; chyba ma rację. I mimo, że nie zawsze potrafię precyzyjnie odczytać jego zamiarów, czy też słów wypowiedzianych wprost, zdaję sobie doskonale sprawę, że muszę położyć kres tej obsesji. Ach... ale po jego odwiedzinach bywam o wiele weselsza. Jakiś mrok rozprasza się w mym umyśle. Pomyślałam, że przed definitywnym końcem, muszę oprzeć się mocno na jego ramieniu, by pokrzepić ducha na przyszłe, puste i samotne dni.</><br><br><div><tit>proszę o radę</> <br><br>dzięki ludziki za wpisy. Gupkowi życzę powodzenia na kole, spoko, z pewnością zaliczysz, a może i ja zaliczę