Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
pazurami, czarny pies rzucał się na mnie, byłam naga, nie pies, gospodarz zajazdu, coś mówił, ale nie rozumiałam, a on tymi łapami, takie zwierzę, jakieś głosy w pobliżu, jacyś ludzie, już wiedziałam, że to sen, tylko nie wiedziałam, gdzie jestem, otworzyłam oczy i było jasno, chyba świt, i ktoś mnie obejmował za szyję i całował. Diego! - Wiesz, Dolores, Baskowie właśnie wyszli - rzekł. - Czekałem, aż odejdą, zdawało mi się, że spłonę tu z miłości do ciebie. Przez pół nocy leżałem bezsennie, potem rozedniało, patrzyłem na twoje usta, Dolores... - Mówił i wciąż mnie całował, a ja nie ruszyłam się z początku, zastygłam półprzytomna
pazurami, czarny pies rzucał się na mnie, byłam <page nr=10> naga, nie pies, gospodarz zajazdu, coś mówił, ale nie rozumiałam, a on tymi łapami, takie zwierzę, jakieś głosy w pobliżu, jacyś ludzie, już wiedziałam, że to sen, tylko nie wiedziałam, gdzie jestem, otworzyłam oczy i było jasno, chyba świt, i ktoś mnie obejmował za szyję i całował. Diego! - Wiesz, Dolores, Baskowie właśnie wyszli - rzekł. - Czekałem, aż odejdą, zdawało mi się, że spłonę tu z miłości do ciebie. Przez pół nocy leżałem bezsennie, potem rozedniało, patrzyłem na twoje usta, Dolores... - Mówił i wciąż mnie całował, a ja nie ruszyłam się z początku, zastygłam półprzytomna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego