Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 9
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
ci potępieńcy liczą na współczucie i pomoc. Może dlatego, że czują się tam bezpieczni, gdyż na dworcu jest ich najwięcej i stanowią jakby lokalną populację. Są u siebie w domu. Teraz, z tymi planszami, ich dom stał się mniej ponury. To także dziwne, bo słowa, w które się wpatrują, nie obiecują im żadnej uchwytnej pomocy. Kto weźmie za nich ich brzemię? Prawdopodobnie nikt. Może to dowód naszej bezduszności i pogardy dla niedostosowania. A może w tej oschłości jest jakaś przezorność. Czemu mamy być odpowiedzialni za czyjeś kompletnie nieudane życie? Czy nie jest najlepiej, jeśli każdy sam troszczy się o siebie i
ci potępieńcy liczą na współczucie i pomoc. Może dlatego, że czują się tam bezpieczni, gdyż na dworcu jest ich najwięcej i stanowią jakby lokalną populację. Są u siebie w domu. Teraz, z tymi planszami, ich dom stał się mniej ponury. To także dziwne, bo słowa, w które się wpatrują, nie obiecują im żadnej uchwytnej pomocy. Kto weźmie za nich ich brzemię? Prawdopodobnie nikt. Może to dowód naszej bezduszności i pogardy dla niedostosowania. A może w tej oschłości jest jakaś przezorność. Czemu mamy być odpowiedzialni za czyjeś kompletnie nieudane życie? Czy nie jest najlepiej, jeśli każdy sam troszczy się o siebie i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego