mnie, że o sytuacji w Polsce baje jak ślepy o kolorach. Początkowo protestowałem, wysilając się przy tym, by ukryć rozdrażnienie. Było rzeczą ważną, by jej sobie nie zrazić. Wiedziałem od ojca, że miała wpływ na męża i w ogóle w swoim środowisku. Ojciec, znając moją <page nr=37> słabość do ścisłej informacji i obiektywizm, prosił mnie o jak największą ostrożność w tej mierze, ze względu na to, że świąt, do którego mnie wysyłał i w którym miałem załatwić jego sprawę, wierzy, że zna we wszystkim prawdę. Na szczęście przyszedł mi w pomoc pan Campilli. Powiedział uśmiechając się:<br>- Oni wszyscy z Polski są trochę zarażeni