Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
tą bezmierną szczerością, na jaką zdobyć się
mogą tylko ludzie poddani wspólnym doświadczeniom.
- Ja z języka świdra nie robię - zaczął Kaźmierz, siedząc na pieńku z
kubkiem w ręku. - I powiem ci z bezlitosną szczerością, że widać po to
Pan Bóg zesłał na nas te wędrówke ludów, żeb' my pół świata objechawszy
zrozumieli, że wspólny los nam sądzony.
- Można jeździć i w siwki, i w kare - Kargul gorliwie potakiwał
głową, aż kłapciasty kapelusz zjechał mu na kark. - Ale sąsiada dobrego
ty zawsze trzymaj sia, człowiecze.
Kargul, objąwszy Kaźmierza, zwalił się na niego jak wór zboża i
przekonywał go, bucząc mu swoim basem
tą bezmierną szczerością, na jaką zdobyć się<br>mogą tylko ludzie poddani wspólnym doświadczeniom.<br> - Ja z języka świdra nie robię - zaczął Kaźmierz, siedząc na pieńku z<br>kubkiem w ręku. - I powiem ci z bezlitosną szczerością, że widać po to<br>Pan Bóg zesłał na nas te wędrówke ludów, &lt;orig&gt;żeb'&lt;/&gt; my pół świata objechawszy<br>zrozumieli, że wspólny los nam sądzony.<br> - Można jeździć i w siwki, i w kare - Kargul gorliwie potakiwał<br>głową, aż kłapciasty kapelusz zjechał mu na kark. - Ale sąsiada dobrego<br>ty zawsze trzymaj &lt;orig&gt;sia&lt;/&gt;, człowiecze.<br> Kargul, objąwszy Kaźmierza, zwalił się na niego jak wór zboża i<br>przekonywał go, bucząc mu swoim basem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego