Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
rozchełstany
jak zwykle, podobny do imponującego burłaka, a pełen
cudownej i czystej muzyki, zastanawiałem się, czy kuzyn by ją poznał
ukrytą w tym nieprawdopodobnym niechlujstwie, ale po namyśle dałem
temu pokój i szybko odprawiłem swojego kuzyna, nie mogąc patrzeć na
jego popłoch i męki, jakie przeżywał w gościnie wśród nas, obłąkańców.
Jakże on szybko zmykał!
Przejmujący to widok, gdy trzeźwego na umyśle ścigać zacznie
popłoch szaleństwa.
Więc fika nogami, traci oparcie, ziemia umyka mu spod nóg, jakby
nagle uświadomił sobie, że dynda na wątłej nitce trzeźwości.
Bo tak to jest w rzeczy samej, tylko lepiej uświadomić to sobie
zawczasu.
Od tamtego
rozchełstany <br>jak zwykle, podobny do imponującego burłaka, a pełen<br>cudownej i czystej muzyki, zastanawiałem się, czy kuzyn by ją poznał<br>ukrytą w tym nieprawdopodobnym niechlujstwie, ale po namyśle dałem<br>temu pokój i szybko odprawiłem swojego kuzyna, nie mogąc patrzeć na<br>jego popłoch i męki, jakie przeżywał w gościnie wśród nas, obłąkańców.<br> Jakże on szybko zmykał!<br> Przejmujący to widok, gdy trzeźwego na umyśle ścigać zacznie<br>popłoch szaleństwa.<br> Więc fika nogami, traci oparcie, ziemia umyka mu spod nóg, jakby<br>nagle uświadomił sobie, że dynda na wątłej nitce trzeźwości.<br> Bo tak to jest w rzeczy samej, tylko lepiej uświadomić to sobie<br>zawczasu.<br> Od tamtego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego