mieszkam. W tej chałupie. Sroka mi,<br>Walenty. Bo są jeszcze Wincenty, Błażej i Sylwester. Przyjeżdżają<br>czasem do mnie ichnie lejtenanty. To jakbyście...<br> - Bóg panu zapłać - powiedziała matka po raz pierwszy na tej drodze<br>komuś pan. - Ale może znajdziemy.<br> - Ano, mówię jakbyście - powiedział.<br> Minęliśmy za wsią krzyż, gdy matkę nagle strach obleciał, bo wydało<br>jej się, że gdzieś tu ścieżką szliśmy od pól, nie za drogą.<br> - Pamiętasz? Powiedziałam nawet, o, tam krzyż. Ale pod krzyż nie<br>zachodziliśmy. Wracajmy. Trzeba się kogoś spytać.<br> Na szczęście jechał chłop furą z kartoflami, a że noga za nogą<br>jechał, jak to z kartoflami, to koń prawie