przed siebie, gdzie mnie oczy poniosą, aby dalej,<br>jak najdalej od tej własnej bezradności, że się nieraz aż pod drugą<br>wieś zapuściłem, gdzie i pól nawet wszystkich nie znałem, i ludzie<br>trafiali się nieznajomi, a nigdy nie zapomniałem w tej swojej drodze<br>pozdrowić pracy ludzkiej, obcej czy znajomej, jak każe obyczaj, chyba<br>najpiękniejszy ludzki obyczaj, łączący także najdalszych sobie, nawet<br>pogniewanych i podoranych.<br> Wystarczyło mi już samo to, że się tak przeszedłem przez pola i<br>poszczęściłem pracy wzdłuż mojej drogi, abym powrócił odnaleziony do<br>domu. Znany byłem z tego, że mnie można zawsze w polach spotkać. Nie<br>odstraszył mnie ani wiatr