łakomy, ale jego surowo potępianym i zwalczanym dążeniem było raczej podjadanie czego dobrego - horrible dictu! - przy czytaniu. Przekarmiany z reguły, nie lubił raczej jeść i starał się tą czynność jak najszybciej mieć za sobą, poza tym mama często wpychała mu różne zdrowe i dobre rzeczy, na które wcale nie miał ochoty. W rezultacie jadł bardzo szybko, i zwykle za dużo, a już zupełnie nie mógł zrozumieć, jak można celebrować jedzenie. To było okropnie nudne, wolałby za karę siedzieć sam, nawet gdyby musiał pisać wypracowanie. Na szczęście, mógł słuchać rozmowy, a ta oczywiście dotyczyła rozwoju sytuacji politycznej i bardzo go interesowała, choć