Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok: 1996
Teraz ja siedziałem tyłem do pana
Słomy - ojciec przodem.
- Gdzie - zapytał po chwili. - Co ty mówisz?
Obejrzałem się. Nikogo nie było. Ale przecież stał pod olchami.
Jedną rękę trzymał na pniu. Gdzie się podział? Znów wytężyłem wzrok.
Tylko mgła, ciemne gałęzie.
- Podpłyń tam - poprosiłem. - Tu gdzie drzewa.
Ojciec nie miał ochoty. Oddalaliśmy się powoli od starego pomostu.
- Masz przywidzenia - usłyszałem po pewnym czasie. - Musisz zdawać
sobie sprawę, że ludzie czasem cierpią na przywidzenia. Widzą rzeczy,
których nie ma.
- Ależ on tam stał na pewno! Może mieszka w baraku, w tej ruinie?
To był pan Słoma! Słowo honoru!
Wpłynęliśmy pod most. Na
Teraz ja siedziałem tyłem do pana<br>Słomy - ojciec przodem.<br> - Gdzie - zapytał po chwili. - Co ty mówisz?<br> Obejrzałem się. Nikogo nie było. Ale przecież stał pod olchami.<br>Jedną rękę trzymał na pniu. Gdzie się podział? Znów wytężyłem wzrok.<br>Tylko mgła, ciemne gałęzie.<br> - Podpłyń tam - poprosiłem. - Tu gdzie drzewa.<br> Ojciec nie miał ochoty. Oddalaliśmy się powoli od starego pomostu.<br> - Masz przywidzenia - usłyszałem po pewnym czasie. - Musisz zdawać<br>sobie sprawę, że ludzie czasem cierpią na przywidzenia. Widzą rzeczy,<br>których nie ma.<br> - Ależ on tam stał na pewno! Może mieszka w baraku, w tej ruinie?<br>To był pan Słoma! Słowo honoru!<br> Wpłynęliśmy pod most. Na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego