otwierająca mniej zaskakujących zakamarków. Ale była też przejmująca: w bezlitosnym odarciu przedstawianego świata z nostalgicznej Czechowowskiej mgiełki, w obrazie życia sióstr Prozorowych wśród trywialnych, garnizonowych ciuciubabek i przebieranek, irytującą krzykliwością <orig>zatupujących</> miałkość życia, wśród błazeństw przeplatanych histerycznymi monologami. We wstrząsającej scenie ostatniej wieczerzy Tuzenbacha, w którego wolnych ruchach łyżki przedziwnie odbija się nadchodząca, nieuchronna, oczywista śmierć.<br><br>Z klasyki była jeszcze wierszalińska "Klątwa" Piotra Tomaszuka godnie się w tym zestawie prezentująca. Była "Fedra" Seneki rozegrana przez rumuńskiego reżysera Silviu Purcarete w zimnym, księżycowym świetle i biało-czarnych, hieratycznych obrazach, bardzo piękna, choć emocjonalnie pozostawiająca niedosyt. Było "Do Damaszku" Strindberga z warszawskiej Szwedzkiej 2