nie wiadomo, co w tym bardziej namacalne: dźwięki i głosy czy kurz i dym tytoniowy. Sugestywne spojrzenia gości, pukanie w stoły, dzwonienie w popielniczki, stłumione tony orkiestry - wszystko to tworzyło siekaninę zjawisk fizycznych, a było tak rzeczywiste, że patrząc w lustra czuło się wyraźnie, że to, co się w nich odbija, jest złudzeniem, że poza tą szklaną taflą naprawdę nie ma nic <page nr=88>.<br> Kelnerzy i pikole nie pracowali już - walczyli z bezładem rewirów, kuchni i bufetów. Dopóki mózg panował nad zgrają zamówień, nogi i ręce mogły nadążyć w swoich czynnościach - teraz już dochodzono do granicy, poza którą czaiło się obrzydliwe poczucie niemocy