afrontów.<br>- O, tak, nie czas był po temu - parsknęła śmiechem Gabriela.<br>Umilkły obie. Kreska oparła policzek o ramię Gabrysi. Zapanowała miła cisza, słychać było, jak z kranu Borejków kapie woda, <page nr=101> jak w starej lodówce budzą się dalekie, brzękliwe wibracje, a Pyza i Tygrysek kłócą się zajadle za ścianą.<br>- Za pozwoleniem, odczep się - doleciało do kuchni.<br>- Przypomina mi się - powiedziała sennie Kreska - taka opowiastka o kobiecie, która znalazła czterolistną koniczynkę. Zawołała swego męża i dzieci, i przyjaciół, wszyscy siedzieli razem całą noc, pełni nadziei i nasłuchiwali, kiedy nadejdzie szczęście. Ale nic się nie działo, tylko drzewa szumiały, dziecko się śmiało, świecił księżyc. Rano