Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
parkingu Kajtka.
- Nogi bolą? - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Zmęczyłeś się?
- Ja? Niby czym? - Obejrzał się przez ramię. - Kurde, chyba skądś tego facia znam...
Patrzył na Demobila. Względnie któregoś ze studentów.
- Tak sobie pomyślałam - ciągnęła Hanka - że może chciałbyś posiedzieć wieczorem przy piwku, obok kominka... W knajpce nad "Janosikiem" dają odlotowe steki. Mówię ci, coś niesamowitego.
- Aha - mruknął, spoglądając w jej stronę, ale nadal marszcząc brwi jak ktoś, kto z wysiłkiem penetruje zasoby pamięci. - Chcesz, żebym z wami poszedł na dyskotekę?
- Byyyku... No zgódź się. Kolację mogę ci fundnąć, ale na więcej biednej uczennicy nie stać. Co ci szkodzi? Browar posączysz
parkingu Kajtka.<br>- Nogi bolą? - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Zmęczyłeś się?<br>- Ja? Niby czym? - Obejrzał się przez ramię. - Kurde, chyba skądś tego facia znam...<br>Patrzył na Demobila. Względnie któregoś ze studentów.<br>- Tak sobie pomyślałam - ciągnęła Hanka - że może chciałbyś posiedzieć wieczorem przy piwku, obok kominka... W knajpce nad "Janosikiem" dają odlotowe steki. Mówię ci, coś niesamowitego.<br>- Aha - mruknął, spoglądając w jej stronę, ale nadal marszcząc brwi jak ktoś, kto z wysiłkiem penetruje zasoby pamięci. - Chcesz, żebym z wami poszedł na dyskotekę?<br>- Byyyku... No zgódź się. Kolację mogę ci fundnąć, ale na więcej biednej uczennicy nie stać. Co ci szkodzi? Browar posączysz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego