Leżał taki mały, taki zupełnie <br>malusieńki, bezbronny i różowy jak płatek róży, <br>w łóżeczku z pudełka od zapałek wylepionego <br>błękitnym papierem, na białym puchu, wyskubanym z lśniącego <br>jedwabiu, przykryty malusieńką kołderką z błękitnej <br>włóczki. Był tak czarujący, że chciało się <br>go pocałować, a zarazem tak delikatny, że nie miało <br>się odwagi tego uczynić! <br><br>- Jak mogłaś przypuszczać, że pomyślę, <br>że on jest ze słoja! - szepnęłam w zachwycie. - Przecież <br>to jest dziecko elfów! <br><br>- Co to znaczy "dziecko elfów"? - zapytała <br>zdumiona Sabinka. <br><br>I okazało się, że nie wiedziała nic, ale to zupełnie <br>nic o elfach! <br><br>Wprawiło mnie to w ogromne zakłopotanie. Bo jakże <br>objaśnić