których błękit wsparł się mimochodem.<br>Naówczas wpodłuż kładłem się na trawie,<br>Ażeby badać skrycie i ciekawie<br>Znajomą łąkę, oglądaną spodem,<br>Co rozumiejąc, czym jest taka chwila,<br>Sama przede mną swą gęstwę rozluźnia,<br>By mi ukazać, jak się cień motyla<br>Tuż za skrzydłami po kwiatach opóźnia,<br>I jak bąk w futro odziany tygrysie<br>Na złotym jaskrze, olbrzymiejąc, skrzy się,<br>Coraz to z innej zachodząc go strony -<br>I jak przez maku czerniawą purpurę<br>Żuk, w wonnym wnętrzu chytrze zatajony,<br>Prześwieca plamą ruchliwą i ciemną -<br>Jak chwiejna żaba, wznosząc ślepie bure<br>W żółtej obwódce ku niebu, woń ziemną<br>Pochłania krótkim a szybkim oddechem,<br>Co