Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
go między siebie. Trzeba było przyśpieszyć kroku, ponieważ zamajaczyły niedaleko dwie szare sylwetki niemieckich żołnierzy. Chętnie czynili oni sprawiedliwość wedle własnego uznania.
Towarzysz Grzesia był to jegomość starszy, o mięsistej, porowatej twarzy. Niegdyś musiał być tęgi. Podniszczone ubranie pamiętające lepsze czasy wisiało na nim teraz jak skóra na hipopotamie.
Grześ odziany był niechlujnie. Kroczył ciężko, kaczym, kołyszącym się chodem, jako że miał platfus. Obydwaj wonieli żywicą i kostnym klejem. Byli stolarzami.
Stacho wysmarkał z nosa skrzep krwi i zerkał życzliwie na obydwu wielkich i silnych, ciężko kołyszących rękoma.
- Gdzie mieszkasz? - sapnął Grześ spod worka.
- Na Budach, za plantem, koło cegielni.
- No
go między siebie. Trzeba było przyśpieszyć kroku, ponieważ zamajaczyły niedaleko dwie szare sylwetki niemieckich żołnierzy. Chętnie czynili oni sprawiedliwość wedle własnego uznania.<br> Towarzysz Grzesia był to jegomość starszy, o mięsistej, porowatej twarzy. Niegdyś musiał być tęgi. Podniszczone ubranie pamiętające lepsze czasy wisiało na nim teraz jak skóra na hipopotamie.<br>Grześ odziany był niechlujnie. Kroczył ciężko, kaczym, kołyszącym się chodem, jako że miał platfus. Obydwaj wonieli żywicą i kostnym klejem. Byli stolarzami.<br>Stacho wysmarkał z nosa skrzep krwi i zerkał życzliwie na obydwu wielkich i silnych, ciężko kołyszących rękoma.<br>- Gdzie mieszkasz? - sapnął Grześ spod worka.<br>- Na Budach, za plantem, koło cegielni.<br>- No
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego