dziewczęca pupa. Nie, nie martwa to była natura, bo co pewien czas znikała z okna i wtedy ukazywała się w nim roześmiana buzia dziewczyny, by po chwili ustąpić miejsca wracającej pupie. Nie wiadomo, czy tej samej. Sądząc, po zmiennym kolorze dziewczęcych czuprynek, było tam tych dziewcząt kilka. Ale czy ta ofiarna była jedna, dwie, czy wszystkie, o tym historia milczy do dziś. Obraz, jak już wspomniałem, był daleki, szczegóły przedmiotu nieczytelne, a o identyfikacji osoby demonstrującej na tę odległość drugą stronę medalu, nie mogło być mowy. A mimo to fascynacja nie ustawała. Po chwili chłopcy zaczęli wymieniać między sobą uwagi, że