na dowód jedno jedyne zdanie - ironiczną inwektywę pod adresem agitatorów:<br> "...może tchniecie ciała i życia zapalną niepamięć w tych tłumów ofiarne piersi, <orig>zwisłe</orig> ramiona i bezradne głosy - zagranicznych fakcji zawiścią i nienawiścią, przeszczepionymi tak brutalnie na żywy pień naszego drzewa".<br> Otóż substancja narodowa, wyobrażona jako "żywy pień drzewa", którego piersi ofiarne, <orig>zwisłe</orig> ramiona i bezradne głowy zwichrowano podszeptem nienawiści - jest to wyraziste, mimo swej trudnej, irracjonalnej komunikatywności, ujęcie ekspresjonistyczne. Takich fragmentów znajdziemy w obu pracach, a zwłaszcza w drugiej, sporo. Sądzę, że to właśnie na tym odcinku wypowiedzi Berenta-publicysty "nie kontaktują" z komunikacją polityczną jego epoki.</><br><hi>RZ</hi>: <who1>Pani Beato, czy