A potem zapadła cisza tak dotkliwa, że zegarek na przegubie ćwierkał metalicznie. Ani jedna cykada nie dzwoniła, owady umilkły. Przeraziła je noc pełna przelewającego się chłodnego ognia.<br>Za długo na Margit przyszło czekać. Zaniepokoił się, zaczął jej szukać. Drzwi drugiej sypialni były otwarte. Margit stała w odsłoniętym oknie, zlewana ruchliwym ogniem niebieskim, włosy czarnozielone, a ramiona żółte jak z mosiądzu, światło opływało nagie ciało. Przypomniały mu się zasłyszane w dzieciństwie opowieści o czarownicach, które wychłostane ulewą w werblach gradu spadały między pastuchów skulonych na stogach pod słomianymi czapami. Wybierały młodych, niewinnych chłopców, dławiły pocałunkami, brały w posiadanie. Wargi ich miały smak ziół