leżała porwana hitlerowska flaga. Deptana, kopana, opluwana, z każdą sekundą coraz bardziej parszywiała. Ktoś bystry wybił szybę w daszku nad głównym wejściem posterunku i wywiesił wielki biało-czerwony sztandar. Ludzie wylegli na ulicę, radośnie krzyczeli, śmiali się, ściskali, całowali, kobiety odmłodniały. Wielu płakało. Chłopcy na wyścigi, jeden przed drugim, zrywali ogromniaste Bekanntmachungi, z tą psotną rozkoszą, jakby chodziło o gruszki w księżym ogrodzie. W ciągu dwóch godzin wytworzyła się pustka, Niemcy już uciekli, Rosjanie jeszcze nie wkroczyli. Koło dziewiątej pokazali się pierwsi sowieccy żołnierze. Najpierw zwiadowcy, pochyleni, czujni jak leśne zwierzęta na obcym, wrogim terenie. Poruszali się skokami od jednej osłony