Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Zewsząd rozlegały się krzyki i jęki...

- Pomóżcie, ludzie! - wołał mężczyzna w mundurze kolejarza, osłaniając sobą leżącą kobietę.

Ojciec chwycił mnie na ręce i wraz z tłumem biegnących wpadł do parku.

W oddali znowu zagrzmiała salwa karabinowa. Znowu świsnęły kule; ktoś zaskomlał obok cicho, jak pies.

- Czy pan oszalał!? - zawołała do ojca dziewczyna w zielonej chustce. Wyrwała mnie z jego ramion i postawiła na ziemi. - Chce pan, żeby panu dziecko zabili?

Ojciec bez słowa przycisnął mnie do siebie i okrył połą futra.

- Czy nie ma tu lekarza? - wołał podniesiony męski głos. - Lekarza! Lekarz potrzebny!

- Odsuń się od sztachet! Po co tam leziesz
Zewsząd rozlegały się krzyki i jęki...<br><br>- Pomóżcie, ludzie! - wołał mężczyzna w mundurze kolejarza, osłaniając sobą leżącą kobietę.<br><br>Ojciec chwycił mnie na ręce i wraz z tłumem biegnących wpadł do parku.<br><br>W oddali znowu zagrzmiała salwa karabinowa. Znowu świsnęły kule; ktoś zaskomlał obok cicho, jak pies.<br><br>- Czy pan oszalał!? - zawołała do ojca dziewczyna w zielonej chustce. Wyrwała mnie z jego ramion i postawiła na ziemi. - Chce pan, żeby panu dziecko zabili?<br><br>Ojciec bez słowa przycisnął mnie do siebie i okrył połą futra.<br><br>- Czy nie ma tu lekarza? - wołał podniesiony męski głos. - Lekarza! Lekarz potrzebny!<br><br>- Odsuń się od sztachet! Po co tam leziesz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego