leciały na dzień, jeden z jednej,<br>drugi z drugiej strony, liczył bowiem, że a nuż mogli doczepić te konie<br>i do osobowych. I trudno się było dziwić, jak kania dżdżu, tak ziemia<br>czekała na te konie.<br> Myśleli wujek Stefan z wujkiem Władkiem, czyby nie przynieść na<br>ramionach tej trumny z ojcem, parę kilometrów z miasta nie było tak<br>znów daleko, a jakoś by przynieśli. Może trafiłby się po drodze jakiś<br>wojskowy samochód czy ktoś furmanką. A nie, to odpoczywając choćby co<br>pół kilometra, jakoś by przynieśli, w najgorszym razie pod wieczór na<br>pewno by przynieśli. Jeszcze ich usilnie zachęcała wujenka Jadwinia