Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
Białe, glace. Kupione w południe, nie wyjrzały jeszcze ze swej bibułki. Teofil
trzymał je w ręce, aby włożyć dopiero w ostatniej chwili.
Kiedy nareszcie?
Nikomu nie zależało na pośpiechu, a najmniej temu, który właśnie zaczynał "Pieśń
Wajdeloty". Na korytarzu nic słyszało się ani słowa, tylko głos, który podnosił
się i opadał w równych odstępach, mierzony wierszami jak łokciem. Teofil, rozdrażniony,
uciekł do ciemnego pokoiku, gdzie od razu potrącił stojak, na którym leżały
maczugi ćwiczebne, i parę z nich z hałasem potoczyło się po podłodze. Po omacku
odnalazł krzesło i usiadł nie troszcząc się o kurz i brud; nogi uginały się
pod
Białe, glace. Kupione w południe, nie wyjrzały jeszcze ze swej bibułki. Teofil <br>trzymał je w ręce, aby włożyć dopiero w ostatniej chwili.<br> Kiedy nareszcie?<br> Nikomu nie zależało na pośpiechu, a najmniej temu, który właśnie zaczynał "Pieśń <br>Wajdeloty". Na korytarzu nic słyszało się ani słowa, tylko głos, który podnosił <br>się i opadał w równych odstępach, mierzony wierszami jak łokciem. Teofil, rozdrażniony, <br>uciekł do ciemnego pokoiku, gdzie od razu potrącił stojak, na którym leżały <br>maczugi ćwiczebne, i parę z nich z hałasem potoczyło się po podłodze. Po omacku <br>odnalazł krzesło i usiadł nie troszcząc się o kurz i brud; nogi uginały się <br>pod
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego