raz po raz dobiegały krzyki, trzask i brzęk tłuczonego szkła, jak gdyby zgraja niszczycieli demolowała mieszkanie. Kazia, przyzwyczajona widać do tych odgłosów, nie zwracała na nie uwagi.<br><br>Postawiła przede mną gierydon z czekoladkami, wzięła jedną z nich i włożyła mi do ust. Siedziała obok mnie w różowym szlafroczku, który niedbale opadał z jednego ramienia.<br><br>- Skończyłem właśnie egzamin piśmienny... Zobaczyłem panią na balkonie...<br><br>- Cieszę się, że przyszedłeś... Tyle mamy wspólnych wspomnień... Pomyśl, jak dawno się znamy... Byłeś wtedy małym chłopcem. Pamiętasz, twoja matka mawiała: "O, ty nie jesteś dobre dziecko!" Tak, Adasiu, Adasiu, ile się od tego czasu zmieniło...<br><br>Wzrok mój zatrzymał