Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
Zdrapał sobie przy okazji kilka strupów - małe strumyczki krwi spłynęły po ramionach i piersi.
Słońce wschodziło, różowy blask kładł się na drzewa i ziemię, tańczył na perlistej wodzie strumienia, oświetlał nagiego młodzieńca. Ciemny puch pokrywał jego piersi, szara smuga pierwszego zarostu kładła się na policzkach i brodzie. Szopa jasnych włosów opadała na czoło. Spojrzał w niebo. Ta wędrówka z Doronem nauczyła go wiele, dużo zobaczył i zrozumiał. I czuł, że las nie jest już taki sam jak kiedyś. Jakby drzewa rozpoznawały w nim druha Liścia.
*
Następnego dnia o świcie wyruszył do Dabory. Bezpieczniejsza oczywiście byłaby wędrówka nocą, ale Magwer bał się
Zdrapał sobie przy okazji kilka strupów - małe strumyczki krwi spłynęły po ramionach i piersi.<br>Słońce wschodziło, różowy blask kładł się na drzewa i ziemię, tańczył na perlistej wodzie strumienia, oświetlał nagiego młodzieńca. Ciemny puch pokrywał jego piersi, szara smuga pierwszego zarostu kładła się na policzkach i brodzie. Szopa jasnych włosów opadała na czoło. Spojrzał w niebo. Ta wędrówka z Doronem nauczyła go wiele, dużo zobaczył i zrozumiał. I czuł, że las nie jest już taki sam jak kiedyś. Jakby drzewa rozpoznawały w nim druha Liścia.<br>*<br>Następnego dnia o świcie wyruszył do Dabory. Bezpieczniejsza oczywiście byłaby wędrówka nocą, ale Magwer bał się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego