oczy na portret męża. Dodawała po chwili: <br>- Moje życie przecież już skończone... razem z nim. A teraz trzeba dosłużyć do czasu. <br>Jadwigę, odwykłą od rodzinnego domu, owianą zagranicznymi wiatrami, przez to chłodniejszą, trzeźwiejszą niż dawniej, w obliczu środowiska, z którego wyszła - zastanawiało kurczenie się gruntu pod nogami matki i stałe opadanie poziomu życia jej najbliższych. Pani Kasia - tak zdawałoby się wyzuta z egoizmu, idąca na rękę interesom ukochanych osób, zawsze zawstydzona, ilekroć chodziło o jej osobiste ambicje czy zachcianki, bałwochwalczo oddana ideałowi "czynienia w swoim kółku, co każe Duch Boży" - nie zdołała zapewnić nawet jakiej takiej pomyślności dzieciom, z którymi dzieliła