rozumie, i czeladka dworska też nie, że niby wszyscy myślą, oprócz młodego dziedzica, który jeden odbiera sens miłosnego wyznania, że to pobożna pieśń kościelna, Smok, swoją drogą, bywa niewybredny, przy tej okazji i satyrze klasowej zapalił świeczkę, i ogarek kuchennym romansom - nagle ciżba za oknem podniosła krzyk, Smok zaklął straszliwie, operator, nie ogolony chuderlak w okularach, zeskoczył ze swego stanowiska na parapet okienny, i ujrzałem nad jego pstrą czapeczką z pomponem koński łeb, koński pysk rozwarty w przenikliwym rżeniu, a po chwili bezładnego tumultu, gdy jedni kryli się nie wiadomo jeszcze przed czym, a inni wybiegali z kaplicy na dworski podjazd