przez niedługą chwilę nasłuchiwał tych głosów, potem głowę jego mołojecką sen owinął w czarne miękkie chusty.<br>Zdawało mu się, że spał króciutko, gdy go opadły złe i charczące głosy. Zerwał się, przerażony, z grubym potem na czole. "Psy!" - pomyślał z rozpaczą.<br>Dokoła budy skakały konwulsyjnie trzy ogromne psiska, rozżarte i opętane, czyniąc wrzask okropny i zajadły. Ogarnęła go bolesna rozpacz; nie miał czym się bronić, bał się poruszyć. Uciec nie można było,.. bo ledwie wyskoczy z budy, zostanie rozerwany na strzępy, nie może wołać pomocy, bo wywoła nie pomoc, lecz jakąś okropność. Zaczął dygotać z trwogi i rozpaczy. Czuł, że łzy