i nad podziw policyjne), ale bez powodzenia. Jeden z dawnych klientów proponował mu nawet, by został złodziejem, zapewniając, że czasy dla łamania prawa nie są wcale najgorsze, a świat przestępczy przyjmie go z radością, bo wśród złodziei uczciwość to grunt. Dziadek jednak odmówił.<br><br>W tych trudnych czasach ratował ich z opresji duch <orig>genarała</> Alikina, a raczej kaprysy i rozrzutność jego żony, która jako żona pana Adamka żyła w Pradze w wielkim strachu przed komunistami. Towarzysze jeździli po Smichovie w czarnych limuzynach, przyprawiając generałową o spazmy i wapory. Zdesperowany pan Adamek uciekał do gospody i siedział tam do zamknięcia, unikając, wzorem restauratora