obiadowa.<br>Stało się to przed ostatnim dosłownie taktem, już się gotowałem do westchnienia ulgi, odczuwałem dumę i zawstydzenie, co za pomysł, "Chagrin d'amour" przy ślubie, że niby ksiądz-prostaczek nie rozumie po francusku, i panna młoda z mezaliansu też nie rozumie, i czeladka dworska też nie, że niby wszyscy myślą, oprócz młodego dziedzica, który jeden odbiera sens miłosnego wyznania, że to pobożna pieśń kościelna, Smok, swoją drogą, bywa niewybredny, przy tej okazji i satyrze klasowej zapalił świeczkę, i ogarek kuchennym romansom - nagle ciżba za oknem podniosła krzyk, Smok zaklął straszliwie, operator, nie ogolony chuderlak w okularach, zeskoczył ze swego stanowiska na