Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
południe. Słońce prażyło niemiłosiernie.

- Głowa mnie boli - powiedziała Kazia. - Muszę się schować pod parasolkę.

Ponieważ ból się wzmagał, postanowiliśmy wcześniej wrócić do domu.

Nie pomagały zimne okłady ani proszki. Kazia łeżała blada i z cicha pojękiwała. W jej nieruchomych oczach lalki malowało się teraz cierpienie. Chodziłem z kąta w kąt osowiały, zmieniałem okłady, uciszałem bliźniaków. Byłem zły i znudzony. W pewnej chwili Kazia wzięła moją dłoń i przyłożyła ją do swego czoła.

- O, tak, tak... - szepnęła. - Masz taką chłodną, przyjemną rękę... Przyłóż jeszcze drugą... Czuję wyraźną ulgę...

Po kilkunastu minutach oświadczyła, że ból jej przeszedł, poweselała, zaczęła się uśmiechać i szczebiotać
południe. Słońce prażyło niemiłosiernie.<br><br>- Głowa mnie boli - powiedziała Kazia. - Muszę się schować pod parasolkę.<br><br>Ponieważ ból się wzmagał, postanowiliśmy wcześniej wrócić do domu.<br><br>Nie pomagały zimne okłady ani proszki. Kazia łeżała blada i z cicha pojękiwała. W jej nieruchomych oczach lalki malowało się teraz cierpienie. Chodziłem z kąta w kąt osowiały, zmieniałem okłady, uciszałem bliźniaków. Byłem zły i znudzony. W pewnej chwili Kazia wzięła moją dłoń i przyłożyła ją do swego czoła.<br><br>- O, tak, tak... - szepnęła. - Masz taką chłodną, przyjemną rękę... Przyłóż jeszcze drugą... Czuję wyraźną ulgę...<br><br>Po kilkunastu minutach oświadczyła, że ból jej przeszedł, poweselała, zaczęła się uśmiechać i szczebiotać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego