z ojcem. Przedtem placków kartoflanych, co im Weronka dała na drogę, podjedli i kawą popili. Kawę przyniósł Gawlikowski z fabryki - tam była woda gorąca dla robotników.<br>Korbal z początku certował się, wymawiał. Ale jak uległ namowom, to zjadł kilka placków i czosnku pół główki. Był bardzo głodny. Nie wiodło się ostatnio Korbalowi. Co którą kartą wyszedł, to życie biło i biło. Ale trzymał fason i nadziei nie tracił. Nawłóczył się niemało - wiedział: raz na wozie, raz pod wozem - albo deszczyk, albo nie... Żywy człowiek <page nr=43> nie ginie, wierzył Korbal, i cieśla, słuchając go, wierzyć zaczynał w pana Korbala. Chodzi taki poświetnik i