Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
przy arkuszu z wynikami. Między nimi kręcił się lekko podpity Skwarski.
- Co to było, panie Andrzeju? Malinki? - zwrócił się do Osińskiego.
- A, redaktor. Maliny i to połączone z dachowaniem.
- Ale co się stało?
- Drobiazg. Pilot podyktował mi odwrotny zakręt. Ale wie pan co - zniżył głos do szeptu - niektórzy dopuszczają się oszustw. .
- Jakich oszustw? - zainteresował się Skwarski.
- Technicznych. Niech pan popatrzy - Osiński pociągnął Skwarskiego w stronę arkusza z wynikami. - Tu są moje czasy, dopóki jechałem, a tu Kosińskiego. Muszę panu powiedzieć, że miałem znakomicie przygotowany samochód. I proszę, widać że się rozkręcałem, czasy coraz lepsze. A niech pan spojrzy na czasy Kosińskiego
przy arkuszu z wynikami. Między nimi kręcił się lekko podpity Skwarski.<br>- Co to było, panie Andrzeju? Malinki? - zwrócił się do Osińskiego.<br>- A, redaktor. Maliny i to połączone z dachowaniem.<br>- Ale co się stało?<br>- Drobiazg. Pilot podyktował mi odwrotny zakręt. Ale wie pan co - zniżył głos do szeptu - niektórzy dopuszczają się oszustw. .<br>- Jakich oszustw? - zainteresował się Skwarski.<br>- Technicznych. Niech pan popatrzy - Osiński pociągnął Skwarskiego w stronę arkusza z wynikami. - Tu są moje czasy, dopóki jechałem, a tu Kosińskiego. Muszę panu powiedzieć, że miałem znakomicie przygotowany samochód. I proszę, widać że się rozkręcałem, czasy coraz lepsze. A niech pan spojrzy na czasy Kosińskiego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego