w niemowlęctwo, w dzieciństwo, w szczęśliwość. I jest mi dobrze. <br>A w Grzesia uciekać nie mogę. Przeszkadza świadomość, że dopuszczałam się jakiejś obrzydliwości dając mu siebie razem z tym obcym żyjątkiem. Że już wtedy to we mnie było. Wstyd. Odraza. <br>Wszystkie nerwy na wierzchu. Wtulam twarz w poduszkę. Widzę, jak otwiera się moja blizna. A ona mówi, mówi, mówi, jeździ szmerglem słów po obnażonej czaszce. <br> Andrzej...<br>Moja droga do ojca - to nie wierzby rosochate, a za nimi łąki rozległe, rozkumkane, rozświergotane, gęste od dźwięków i barw - to wąska, najeżona kolcami, wyboista ścieżka, po której nie potrafię dojść do jego umysłu i