Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
mdłości, zmęczenie. Inna rzecz, gdyby człowiek się po bożemu wyspał, spakował kilka dni naprzód, przygotował staranniej. Toby musiał stać jeszcze w Yokosuka ze trzy dni - przerywa logika, ukracając malkontenctwo. Jedź, bracie, i nie marudź. Boli główka, to weź proszek. Akurat - odpowiadam. Przeharowałem się i nadenerwowałem, ale to nie powód, by otwierać aptekę. Przyszło, to i przejdzie. Jutro będę OK.
Mijamy się z kilkoma statkami, idą tak jak my do Ameryki Północnej. Frisco albo Kanada, może nawet Alaska. Będziemy szli wciąż razem, mniej więcej do 40, może nawet 45N. Potem statki pójdą wyżej, trzymając się ortodromy - ja zaś idąc nieco niżej, drogą
mdłości, zmęczenie. Inna rzecz, gdyby człowiek się po bożemu wyspał, spakował kilka dni naprzód, przygotował staranniej. Toby musiał stać jeszcze w Yokosuka ze trzy dni - przerywa logika, ukracając malkontenctwo. Jedź, bracie, i nie marudź. Boli główka, to weź proszek. Akurat - odpowiadam. Przeharowałem się i nadenerwowałem, ale to nie powód, by otwierać aptekę. Przyszło, to i przejdzie. Jutro będę OK.<br> Mijamy się z kilkoma statkami, idą tak jak my do Ameryki Północnej. Frisco albo Kanada, może nawet Alaska. Będziemy szli wciąż razem, mniej więcej do 40, może nawet 45N. Potem statki pójdą wyżej, trzymając się ortodromy - ja zaś idąc nieco niżej, drogą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego