zewnątrz, kontroluję już oddech, układ stóp, wyraz twarzy, kierunek spojrzenia, jeśli uśmiecham się, robię to delikatnie, ujmująco (tak mi się wydaje), żeby od razu nie uwidaczniać wszystkich braków, barwy zdradzającej tryb życia, sposób prowadzenia się, zgoła odmienny niż ten, który widać, który gram z najwyższym kunsztem. Dziwi mnie ta krótkowzroczność, ów brak przewidywalności, ciągle zdumiewa mnie moja wrodzona dysleksja w odczytywaniu pomyłek, jestem specjalistą od pierwszego wrażenia i hałaśliwych rozstań. Rozczarowanie - oto słowo klucz.<br>Tak też postrzegam innych. Skoro szukam w nich tylko błędu, atawizmu, jakiejś niedoskonałości, jest rzeczą naturalną, że wobec siebie spodziewam się zastosowania tej samej miary. Nie chodzi