długim kożuchu, stąpającego przed nimi powoli, z wiązką grabowych prętów na zgarbionych plecach.<br><page nr=252> - To wzruszające byłoby, prawdziwie, spotkać człowieka, co bodaj własnym okiem oglądał tamte okropne zdarzenia!<br>- Ktoż wie, mógł on być i towarzyszem broni Kościuszki!...<br>Serca akademików wzbierały tkliwym wzruszeniem.<br>- Wspomóżmy go, koledzy!... Wydaje się być ubogi...<br>Ten i ów sięgnął do kieszeni - A chłop prawie przystanął, brzemię oparł o występ muru i oddychając ciężko, patrzył ku Krakowskiemu Przedmieściu.<br>Podeszli do niego z przyjaznymi uśmiechami.<br>- Skądże to idziesz, staruszku?<br>Chłop spojrzał mrugającymi ślepiskami i ręką do magierki sięgnął.<br>- Z Kawęczyna, paniczu... niedaleko...<br>- A te kije to pewnie na sprzedaż do