chyba, Partyka, co mówiłem owej niedzieli w karczmie...<br> 121<br>- No, dyć byłem...<br>- Te były moje słowa, że pan panu krzyw nie będzie, ba! owszem, dopomoże, gdy trzeba niższego zgnębić!... Jako na ten przykład pan prezes z Kalisza naszemu dzierżawcy!... Ręka pomaga ręce, widzicie...<br>- Prawda! Sam przecie widziałem, jak za wózkiem owego komisarza, co tu był wedle Kaźmirka - furka dobrego siana, juści dworskiego, jechała, gdy już do miasta wracał...<br>- Ano, moiściewy, taka to jest ona władza, do której wy skargi słuszne podawać chcecie!... A ja mówię, nic z tego nie wskóracie...<br>Partyka osowiałymi oczyma wpatrywał się tępo W blask kuźniczego ogniska.<br>- Może